(Nie) Ubieram dzieci firmowo.

Moim dzieciakom jest zupełnie obojętne, czy noszą ciuchy za 100, czy za 5 złotych.  A mnie, kupowanie drogich ubrań dla dzieci, wcale nie czyni lepszą matką. Nie ubieram dzieci firmowo, bo dla nich nie robi to żadnej różnicy, a dla mnie ważny jest święty spokój.

Oczywiście, że kupuję rzeczy ładne, takie, które wizualnie mi się spodobają i wiem, że dzieciom też przypadną do gustu. Kupuję też rzeczy droższe, na specjalne okazje, ale i te wyszukuję na necie w trakcie sezonowych wyprzedaży w sieciówkach. Bardzo lubię polskie, małe firmy, w których mama sama szyje ubranka i z mozołem buduje swoją markę. Czasami kupuję i takie rzeczy, bo po prostu są oryginalne, wizualnie piękne i uszyte ze świetnych materiałów.

Ale na co dzień moje dzieci chodzą w ciuchach z Pepco, Lidla i Biedry. Gdybym umiała szukać, kupowałabym w lumpeksach. Gdybym miała koleżanki, które sprzedawałyby rzeczy po swoich dzieciach, brałabym i takie.

Kiedy odbieram dzieci z przedszkola, zdarza się, że nowe getry nadają się ewentualnie na zrobienie z nich ścierki. Oddycham z ulgą, bo wiem, że zapłaciłam za nie 7 zł. Koszulka z dziurą? Też nie problem, w trójpaku z Lidla kosztowała 6 zł. Zgubił się podkoszulek? Trudno. Plamy z barszczyku, wszelkiego rodzaju mas plastycznych i ziemi, nie robią na mnie żadnego wrażenia. Piżama od rana ubrudzona malinami z ogródka? Trudno, wrzucam do wybielacza, może akurat uda się ją uratować. Nie jestem ubraniowym esesmanem, nie biegam z odplamiaczem w kieszeni i śliniaczkami w torebce. Daję moim dzieciom żyć. W trakcie zabawy nie strofuję ich na każdym kroku.

Kiedy kupuję dzieciom droższe ciuchy, chciałabym, żeby na nie uważały. A przecież to niemożliwe. Dopiero wchodzimy w uczenie dzieci co oznaczają pieniądze, więc dla nich pojęcie “drogie” jest mniej więcej na takim samym poziomie, jak dla mnie zagadnienia fizyki kwantowej. Lubię, kiedy przy okazji wspólnego wyjścia, urodzin, czy innych uroczystości, mają na sobie coś odświętnego i uczę ich szacunku do tych rzeczy. Sama też wyniosłam to z domu. W niedzielę chodziło się w kokardach i w najładniejszej sukience. Ale do piaskownicy, na rower, czy beztroską zabawę w ogródku (w której bierze też udział błoto, mlecze i ziemia), nie ubieram dzieci firmowo, a wybieram ciuchy przede wszystkim wygodne. Ale i takie, które bez żalu mogą się zniszczyć i trzeba będzie je wyrzucić.

W przypadku ciuchów, wcale nie jest dla mnie tak, że wydane miliony są wprost proporcjonalne do uczuć, jakimi obdarzam dzieci. Oczywiście, że chcę dla nich jak najlepiej i tego, co najlepsze. Czy jednak drogie ciuchy tym właśnie są? Nie. Ma być schludnie, czysto, wygodnie, wesoło. Dla mnie nie musi być wcale ekologicznie, skandynawsko i pudrowo-beżowo. Dla dzieci to już w ogóle najmniej ważne.

Zgadzam się z poglądem, że jeśli kogoś stać, to może dzieciom kupować do piaskownicy nawet ciuchy od Armaniego i nikomu nic do tego. Mnie nie stać i trochę mi żal tych pieniędzy w błoto wyrzucać. Mam trójkę dzieci, które, jak to dzieci, są wszędobylskie, ruchome i… brudne. W dodatku rosną jak na drożdżach.

Sama dla siebie przy okazji zakupów w tych “markowych” sklepach upolowałam piękny koszyk, sukienkę, wygodną piżamę. Wszystko w naprawdę dobrych cenach, do 35 złotych. jakością porównywalnie do innych sieciówek. Niestety, wszystkie rzeczy, które mamy nie wytrzymują nieograniczonej ilości prań z dodatkiem odplamiacza. Nie ważne, czy zostały kupione w modnym, drogim sklepie, czy w Biedrze. Jakość jest bardzo podobna. Nie warto więc przepłacać, a potem na każdym kroku upominać i żyć nie dawać, bo kawałek szmaty ważniejszy od dobrej zabawy.

Tak więc, reasumując, ubieram dzieci firmowo. Przecież Lidl, Biedra i Pepco to też firmy, prawda? 🙂

*Post nie jest sponsorowany, nie jest reklamą, ani nawet nie istnieje w świadomości marek, które wymieniłam. To z czystej sympatii.

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:i

    • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
    • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
    • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
    • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!