Nie wiem, jak to jest, ale choćbym zapakowała tonę żarcia do szkolnego plecaka, kiedy moje dzieci wracają do domu, są zwykle źli, rozdrażnieni i płaczliwi. Wygląda to mniej więcej tak, jak na zdjęciu głównym. Muszę coś rzucić lwom na pożarcie, żeby jakoś w ogóle egzystować i dojść do stanu użytkowania. Czytaj dalej