Nie ma czasu na nic, ciągle o tym piszę. Ani na obowiązki, ani dla rodziny, ani na odpoczynek, że nie wspomnę o partnerze. Dlatego, od czasu do czasu, upycham nogą kosz na bieliznę, dzieci wpycham w inne opiekuńcze ramiona, męża biorę pod rękę i wybywamy na randkę. Zdarza się to baaaardzo rzadko, dużo rzadziej niż bym sobie tego życzyła, ale lepsze to niż nic.  Czytaj dalej