Zabieram się za napisanie kilku postów o przeprowadzce*. Nie będą raczej typowe, w stylu: „jak przygotować się do dwunastogodzinnego lotu z trójką dzieci”. Na to pytanie jest tylko jedna odpowiedź. Liczenie do stu, modlenie się o bezbolesny koniec i melisa w każdej postaci (mam już trzy – herbatka, tabletki musujące do rozpuszczania w wodzie i cukierki, ktoś da więcej?). Napiszę w odpowiedzi na najbardziej dręczące i męczące mnie pytanie: co zabrać z Polszy wyprowadzając się na koniec świata? Wiem, że uniosła się teraz niejedna brew. Czy Ty kobieto jesteś szalona? Co można zabrać do kraju, w którym pozornie jest wszystko? Po co w ogóle coś brać? Czytaj dalej