Porozmawiaj z nią, nie o niej.

Są w życiu każdej z nas takie kobiety, które zdają się wołać, hej Ty! Spójrz na mnie. Robię to lepiej. Nieistotne, czy to lepiej to jest bycie matką, czy niedbały kok, w którym Ty wyglądasz jak kupa, a ona świetnie, czy ciasto, które jej wychodzi zawsze, a Tobie nigdy. Ale może zamiast kpiny porozmawiaj z nią, nie o niej?

Są tacy ludzie, którym wszystko się udaje. Jedzą frytki, popijają piwem, palą papierosy i śpią po 3 godziny na dobę, a są szczupłe i mają nieskazitelną cerę. Dziewczyny z wątpliwą urodą wewnętrzną, które złapały królewicza z bajki, dzieci, których rodzice już za młodu finansowo zabezpieczyli. Zdolni, którzy przeczytają coś raz, a potem mogą to w nieskończoność cytować. Urodzeni dobrzy kierowcy, dyplomaci, poligloci, ludzie bez tremy i Ci wyglądający dobrze we wszystkim.

Są też takie matki. Zachodzą w ciążę w dzień, który sobie zaplanują. Wskakują w dżinsy z liceum trzy tygodnie po porodzie. O wszystkim pamiętają, jakimś cudem i szóstym zmysłem widzą tę karteczkę na tablicy ogłoszeń w przedszkolu, która z niej znika tuż przed tym, jak to Ty na nią spoglądasz. Potrafią wywabić każdą plamę, upiec wymyślny tort, uszyć przebranie ośmiornicy, zmobilizować dziecko do robienia zadań i występu na akademii. W zwykłym białym podkoszulku wyglądają jak miss świata, nigdy nie plamią się kawą, nie wpadają w błoto, a na ich twarzy nie pojawiają się ślady zmęczenia. Mają perfekcyjne życie, które zdają się osiągać bez żadnego wysiłku.

Kiedy zaczniesz się porównywać, wypadasz słabo. Włosy masz zawsze związane w burdel kok, Twoje trampki nie chcą się doprać po gonieniu dzieci przez błocko w parku, a w białym podkoszulku po prostu nie wyglądasz w ogóle. Ciągle w pośpiechu, stale zapominasz, a to o przebraniu na bal, a to o wypiekach na apel. No i nadal masz nadwagę po ciąży, która była 6 lat temu.

Idziesz więc w kpinę i nienawiść. Szukasz skazy w tym idealnym obrazku kobiety, która całym swoim jestestwem dobitnie pokazuje Ci jak bardzo jesteś ułomna, szukasz jakiejś wady, do której można by się przypierdoli#. Oznaki niepowodzenia i nieszczęścia. Zazdrość popycha Cię do obgadywania i czekania na potknięcie. Bo jeśli ono się przydarzy, to Twój wszechświat się wyrówna. Uff, można odetchnąć z ulgą, wiedziałaś przecież, że wszystkiego się nie da. Pewnie mąż ją zdradza albo ma brzydkie dzieci. Nikt nie jest idealny. Jak tak sobie porzucasz w kogoś gównem, od razu czujesz ulgę.

A przecież powinnyśmy się wspierać. Powinnyśmy sobie kibicować. Poprawiać nawzajem korony. Podnosić z kolan. Nawzajem się podziwiać i inspirować. I naprawdę wierzyć, że nasza wartość nie jest w tym, że tej drugiej się nie udaje, czy kiedy ta druga ma gorzej.

A może pogadaj zamiast oceniać? Porozmawiaj z nią, nie o niej. Kiedy 6 zmysłem (zwykle jednak po podpowiedzi życzliwej koleżanki) wyczuwam francę, staram się zawsze pogadać, zanim wyrobię sobie pogląd, że z tą panią raczej koni kradła nie będę. W taki sposób zakolegowałam się z wieloma „zimnymi sukami”. Po bliższym spotkaniu okazało się, że są pewne siebie, ale nie wyniosłe, nie są bezczelne, a szczere, są zadbane, ale nie pozbawione kompleksów, mają fajne życie, ale och jak bardzo nie przychodzi im to bez wysiłku. No i ostatni punkt – mają podobne zmartwienia, smutki i bolączki jak każda inna matka, ale inaczej je przeżywają i pokazują światu. Może nie widać ich na pierwszy rzut oka, kiedy jako pierwsze widzisz pewną siebie, silną kobietę.

Skoro książki nie powinniśmy oceniać po okładce, wpisu na blogu po tytule, to może i ludzi powinniśmy najpierw poznać, zanim damy im etykietkę?

Czemu o tym piszę? Bo to ja zwykle byłam tą, która była (i czasami nadal jest) uważana za wyniosłą, pewną siebie, ogarniętą i zarozumiałą. Nic bardziej błędnego. Ludzie mnie poznają i nie mogą uwierzyć jak bardzo ich pierwsza ocena różni się od tego, jaka jestem naprawdę. Zwykle paraliżowała mnie myśl o tym, że muszę zagadać do kogoś nieznajomego, albo, nie daj Boże, ktoś obcy będzie na siłę próbował konwersować ze mną. Zawsze bałam się tych obcych spojrzeń, oceniania i szeptów za plecami. Mam miliony kompleksów, cellulit, siwe włosy i fałdę na brzuchu jako wspomnienie po cesarce. Ale wiem, że każdy coś ma. Może dlatego, kiedy pokazuję się światu, idę jak w ogień? Prosto, z uśmiechem na twarzy, pewnie. Zmarnowałam dużo czasu w swoim życiu i postanowiłam się lepiej zorganizować. To dlatego zawsze o wszystkim pamiętam i jestem zapięta na ostatni guzik. Powiem w sekrecie, że mam przy sobie zawsze kilka list na których mam to wszystko zapisane, wcale nie pamiętam z głowy! Ale nie martw się, chętnie Ci przypomnę, spytaj tylko. Robię babeczki na apel do szkoły, bo umiem, bardzo to lubię i robię to dla moich dzieci. Nie po to, żeby zrobić Tobie na złość. To dla mnie nie jest konkurs na matkę roku, w którym ja wygrywam. No serio, myślałaś tak?

Pamiętając o tym, sama teraz zagaduję do tych matek, które wydają się skrojone bardziej na miarę. Zaprzyjaźniłam się w ten sposób z mnóstwem serdecznych, inteligentnych i szalenie inspirujących kobiet, które uczą mnie jak być jeszcze lepszą wersją siebie. Jedna podpowiedziała pomysł na biznes, druga zainspirowała do zmiany w treningach, trzecia dała mi przepis na swoje popisowe ciasto, czwarta zawiozła mnie do sklepu, w którym za śmieszne pieniądze kupuje te swoje odjazdowe ciuchy. Kiedy zakolegowałam się z jedną i drugą okazało się, że i one podziwiają wiele moich cech. Każda z nas w czymś innym jest dobra, ale w ogólnym rozrachunku żadna z nas nie jest lepsza od drugiej.

Pamiętając o tym, nie pytam, dlaczego ma spuchniętą twarz. Przecież widzę, że płakała. W zamian pytam, czy może pomóc, a jak widzę, że nie w humorze, to schodzę z drogi, po co kopać leżącego. Pamiętając o tym, rozdaję komplementy. Nic tak kobiety nie cieszy jak szczery komplement od drugiej babeczki. Pamiętając o tym, pytam o radę. Jak udało jej się tak świetnie schudnąć? Gdzie kupiła te czadowe pojemniki na lunch? Jak to zrobiła, że jej dzieci przychodzą do szkoły bez focha?

Trzymajmy się razem babeczki, będzie nam łatwiej. Siła jest kobietą. Zamiast oceniać i krytykować, zagadaj, może się okazać, że właśnie poznajesz swoją nową najlepszą przyjaciółkę. Porozmawiaj z nią, nie o niej. Karma wraca.

Bo to działa tak:

Zdjęcie: źródło.

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:

  • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
  • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
  • Zapisz się do Newslettera. Dzięki temu prosto na swoją skrzynkę dostaniesz info o nowościach i będziesz zawsze na bieżąco.
  • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butó