Podziękuj czasami matce swoich dzieci.

Drogi Ojcze, 

Podziękuj czasami matce swoich dzieci. Tak po prostu. 

Przykro mi. Przykro mi, jeśli czujesz się momentami spychany na drugi plan. W chwili, kiedy Twoja kobieta staje się matką, Twoje potrzeby nadal są dla niej ważne, ale na liście priorytetów nie jesteś już pierwszy.

Masz marzenia, plany, hobby. Masz gorsze dni w pracy, masz dylematy i rozterki. Na swój sposób przeżywasz fakt stania się głową rodziny. Martwisz się tym, czy swojej córce będziesz potrafił pokazać przykład mężczyzny, z którym można iść przez życie. Martwisz się tym, czy dla swojego syna jesteś odpowiednim wzorem ojca, partnera, kumpla.

Masz swoje potrzeby. Niestety, potrzeba jej snu często wygrywa ze wszystkim innym. Ona chętnie posłuchałaby o nowym projekcie i meczu, chętnie zamieniłaby się w wyuzdaną kochankę. Czasami jednak, kiedy już zmyje ostatni talerz i przebierze pobrudzone kaszką ciuchy, nie ma na nic siły. Nie jest to nic osobistego.

Jeśli akurat masz w domu noworodka, który nie odczepia się od piersi, nie schodzi z ramion i nie przestaje każdą swoją komórką żądać obecności mamy, zrozum, że bywają chwile, kiedy ona nie chce, aby ktokolwiek czegokolwiek już w tym dniu od niej chciał. Chce się po prostu położyć i iść spać. I najlepsze, co możesz w tym momencie zrobić, to jej na to pozwolić, usuwając wszystkie przeszkody.

Nikt nie przygotował nas do roli rodzica. Ani Ciebie, ani jej. Matki czują się zagubione, oceniane, krańcowo wyczerpane. Strach przed nowymi obowiązkami i odpowiedzialnością za drugie życie często je paraliżuje.

Ona nie jest już tą dziewczyną, która mogła notorycznie zarywać noce, a mimo tego być w doskonałej formie i tryskać energią. Możliwe, że już nigdy nie założy niebotycznie wysokich szpilek i nie spędzi w łazience dwóch godzin, doprowadzając każdy milimetr swojego ciała do perfekcji. Możliwe, że ciała, zniszczonego ciążą, nigdy już nie zobaczysz w bikini. Podziękuj czasami matce swoich dzieci, nikt nie czuje się boginią seksu z rozoranym rozstępami brzuchem. To nie jej wina, ani wybór. 

Może Ci się wydawać, że małżeństwo z czasem staje się idealnie prosperującą spółką obsługującą dom i dzieci. Podział obowiązków, bez słów wypełniane role, w rytm latami ustalanej rutyny. W wirze codziennych obowiązków często nie starcza czasu na zwykłe przyjemności. Nawet film, który od dawna chcieliśmy razem obejrzeć, często przegrywa z ciężkimi powiekami. 

Trybu rodzica nie da się wyłączyć. Może dlatego ciągle Ci się wydaje, że ona (za) często mówi o dzieciach. To jest wykańczające, ale nie potrafi temu zaradzić. Jest przede wszystkim mamą. Matki płaczą. Raz ze wzruszenia, raz ze strachu, inny raz z bezsilności. Matki się martwią. O to, co się wydarzy za pięć lat, za rok, ale i o to, czy wszyscy mają na jutro czyste skarpetki i czy jest chleb na śniadanie. O Dzień Matki, na który trzeba zaprosić Twoją mamę, o alergię dziecka, z którą wreszcie coś trzeba zrobić i projekt na biologię do trzeciej klasy. O wujka Zenka, który wylądował w szpitalu, o rachunek za prąd, wyjątkowo w tym miesiącu wysoki i o przeciekającą w piwnicy wodę. O grafik wszystkich zajęć każdego członka rodziny. O kolorowy papier, który trzeba jutro zanieść do przedszkola. O zebranie. O ratę kredytu. O opony, które trzeba zmienić. O kota, którego trzeba zabrać do weterynarza. Ona to doda do niekończącej się listy rzeczy, którymi się martwi w nocy, kiedy nie może zasnąć.

Nie myśl, że tylko Ciebie czasami zaniedbuje. Zaniedbuje też siebie. Zapomina o butach dla siebie, bo kupuje dzieciom sandały. Zapomina sobie sukienki wyprasować, bo do Twojej koszuli doszywa brakujący guzik. Siebie stawia na ostatnim miejscu. Bo jej misją jest dbanie o wszystkich. Bo tak trzeba, bo tak musi. I szybciej oleje wizytę u fryzjera, niż machnie ręką na trzydaniowy obiad. Jeśli wszystkiego się nie da, to zwykle o sobie zapomni. Pozwól jej czasem sobie przypomnieć, że jest nie tylko mamą.

To nie jest narzekanie. To zwykłe wyjaśnienie, dlaczego czasami brakuje jej sił. Za nic Cię nie obwinia, bo to nie Twoja wina. To nie Wasza wina, że dorosłe życie tak wygląda. Ona docenia to, co robisz. Docenia każdy najdrobniejszy gest solidarności, partnerstwa, pomocy i czułości. To nie jest tak, że jesteś mniej ważny, lub mniej się liczysz. Ona wcale Cię mniej nie kocha i potrzebuje Cię bardziej niż kiedykolwiek, choć czasami zapomina Ci o tym powiedzieć. Możesz jednak zadbać sam o siebie, a na jej barkach często są dzieci, które tego nie potrafią. Nie umówią się same na kontrolę do lekarza, nie zawiozą się na zajęcia, nie ugotują sobie obiadu i nie wyprasują stroju na akademię.

Bywa, że kiedy wracasz z pracy, lądujesz w samym oku cyklonu, w samym środku Armagedonu, z którym ona lepiej lub gorzej musiała sobie radzić już od jakiegoś czasu, może to już ciąg takich dni? Przykro mi, jeśli nikt nie wita Cię z otwartymi ramionami. To nie jest dobry moment. Zakasuj rękawy, bądź blisko. 

Ona nie jest już tą wolną, spontaniczną dziewczyną, w której kiedyś się zakochałeś. Jest świadomą kobietą, żoną, matką, córką starzejących się rodziców. Jest nianią, sprzątaczką, pakietem rozrywkowym, kucharzem i pielęgniarką.

I choć podpiera się nosem, nie zamieniłaby tego życia na inne. To od Was wszystko się zaczęło, nie byłoby Twoich dzieci, gdyby nie WY. Nawet jeśli chwilowo przygniata Was codzienność, miłość nie umarła. Patrząc na dzieci, widzi w nich kawałek Ciebie. I za to, jakim jesteś ojcem, kocha Cię jeszcze bardziej.

Podziękuj czasami matce swoich dzieci. Tak po prostu.

Zdjęcie: źródło

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:

  • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
  • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
  • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!