Nie będę tęsknić.

Jestem chyba jakaś dziwna. Wszyscy na około chcieliby powstrzymać czas i dorastanie własnych dzieci, zarzekając się, że tak bardzo będą tęsknić za czasem, kiedy były małe, że za szybko rosną. A ja nie. Nie będę tęsknić.

Życie tak szybko mija. Jeszcze wczoraj miałam gładką skórę, marzenia i czułam, że wszystko jeszcze przede mną. Dziś oglądam swoje zdjęcia i nie mogę wyjść z podziwu. Skąd mam tyle zmarszczek? To chyba nie ja! To niemożliwe, że dobijam do czterech dych, przecież dopiero wczoraj miałam 18 urodziny! Moje dzieciaki takie wielkie, ich stopy już prawie nie mieszczą się w mojej dłoni. Kupuję ubrania dla 7 latków, chociaż dokładnie pamiętam, jeszcze tak niedawno, jeszcze wczoraj, ubranka dla niemowlaków były za duże. Dopiero co się urodziły, a już mamy etap żłobka i przedszkola za sobą. Kiedy jesteś matką odkrywasz, że choć dni dłużą się w nieskończoność, lata mijają bardzo szybko.

Ale to nieprawda, że nie pamiętam kiedy to wszystko się stało. Doskonale wiem. To stało się pomiędzy tym dniem, kiedy pomyślałam nieśmiało, że może mogłabym zostać mamą. Może już dałabym radę. Chociaż teraz wiem, że NIKT nigdy nie jest na to gotowy. Pomiędzy tym dniem, a dzisiaj, kiedy moje dzieci po obiedzie odniosły naczynia do zlewu. Pomiędzy tymi dniami przeżyłam swoje życie razy ilość dzieci. Każdy dzień wycisnęłam do ostatniej kropelki. Wcale czasami nie ze swojej własnej inicjatywy. Przewijałam, karmiłam, tuliłam, czytałam, skakałam, upominałam, woziłam i usypiałam. Codziennie, bez wytchnienia, bez dnia przerwy, w którym o tym wszystkim beztrosko mogłam zapomnieć.

Czasami mam tak strasznie dość, że mam ochotę walić głową w ścianę. Tak, jak dziś. Czuję się w pułapce. Takiej złotej, którą sama sobie budowałam, ba, walczyłam wręcz, żeby dać się w niej zamknąć. W pułapce macierzyństwa. A potem, zupełnie przypadkowo, natknęłam się na film, na którym moja dwuletnia córeczka recytuje “zółwik, becka i piątecka”. Momentalnie napłynęły mi łzy do oczu. Już nie pamiętam tego dnia. Zlał się w jedno wielkie morze. Morze wspomnień. Wcale nie wszystkich takich dobrych.

Nie żal mi tych chwil, które mijają. Nie będę tęsknić do czasów, kiedy dzieci były małe. To, co się dzieje teraz przeżywam i zostawiam. Tak samo jak nie żałuję lat, które minęły. Każde doświadczenie czegoś mnie nauczyło i sprawiło, że dziś jestem, kim jestem. Czy gdybym 10 lat temu powiedziała sobie tańcz, pracuj bez wytchnienia i podróżuj po świecie, bo za chwilę już nie będziesz mogła, czy rzeczywiście zrobiłabym to? Nie. Czy gdyby codziennie ktoś dawał mi rodzicielskie porady, które zaprocentują w przyszłości, korzystałabym z nich? Nie. Nikt z nas tego nie robi. Inaczej wszyscy żylibyśmy do setki, w idealnym zdrowiu i z bananem na twarzy, rodzilibyśmy perfekcyjne dzieci i nie mielibyśmy problemów.

Życie to proces. Tak samo jak macierzyństwo. To, że dziś mogę sobie powspominać jakie moje dzieci były malutkie, wcale nie oznacza, że chciałabym się do tego etapu wrócić. Jeszcze raz przeżywać ciążę? Ząbkowanie? Wstawanie po nocach milion razy i zasypianie na stojąco? Kiedy pomyślę o przechodzeniu odpieluchowania kolejny raz, wzdrygam się na samą myśl. Zawsze mnie dziwi to, że ktoś mówi, że się to zapomina. Bardziej adekwatnym wydaje mi się słowo – wypiera. Nikt nie zapomina tego, co nas bolało. To się zabliźnia. Mam taki obrazek przed oczami. Zdjęcie moich dzieciaków, mają rok, siedzą w potrójnym wózku, jesteśmy na spacerze nad Oceanem. Czego nie widać na tym zdjęciu, to moje krańcowe zmęczenie, bezsilność, która skutkowała depresją, odliczaniem czasu od 8 do 19, żeby w końcu pojawiła się choćby ręka do pomocy.

Mam wrażenie, że przez pryzmat czasu blakną te gorsze chwile. Coś co dziś nas gryzie, za dziesięć lat nawet może nie będzie wspomnieniem. Przestanie boleć, możliwe, że stanie się wesołą anegdotką lub dobrą, życiową lekcją. Bo i ja, kiedy patrzę na to zdjęcie myślę “dałam radę”! I pielęgnuję te wszystkie piękne wspomnienia, ale żeby tak jeszcze raz? Nie. 

Kiedyś mówili “jesteś młoda, korzystaj”. Korzystam teraz, jestem pewna, że będę korzystać później, bo choć ciało polega, w głowie nadal jestem tą dziewczyną sprzed lat. Tak samo jak życia nie można odkładać na później, tak i nie ma co rozpamiętywać przeszłości. Tego jednego doskonale nauczyło mnie życie. Jak i tego, żeby nie przejmować się pierdołami, dbać tylko o to, co najważniejsze, stawiać na jakość i ufać sobie, nigdy o sobie nie zapominając. Żyję tak, żeby od swojego życia nie potrzebować wakacji. Nie zażynam się, żeby Pani Halince, czy sąsiadowi zaimponować.

Będę miała kiedyś tę mądrość, żeby popatrzeć ze spokojem na moje własne dzieci i ich życiowe zmagania. Pogłaskam je wtedy po głowie, jak dzisiaj, kiedy ze złości kopnęły rower, który śmiał się przewrócić po kolejnej nieudanej lekcji. To wszystko mija. Nie będę tęsknić. Wspominać, tak. Tęsknić? Nie. Przecież moje dzieci będą mnie potrzebowały zawsze, a kiedyś będą potrzebowały mnie wnuki.

Lubię teraźniejszość, kiedy moje dzieci już artykułują swoje potrzeby, są w stanie się same ubrać, nakarmić, wykąpać. To wcale nie oznacza, że macierzyństwo można włożyć z napisem “odbębnione”, to wcale nie oznacza, że mam teraz wolne. Po prostu – moje zadania, jako matki, są inne. Tyle. Kiedyś uczyłam dzieci jeździć na rowerze, teraz w tym samym czasie jeździmy razem na wycieczki. Kiedyś karmiłam dzieci startą marchewką, dziś razem pieczemy babeczki. Kiedyś cieszyłam się z etapu niemowlęctwa, potem pierwszych kroków, samodzielności, dziś cieszę się z tego, że dzieci są bardziej kumate i możemy więcej razem zrobić. Pewnie za jakiś czas powiem, że nastolatki też są cool. Życie to dla mnie nie jest ani rozpamiętywanie przeszłości, ani czekanie na jutro. Nie będę tęsknić, bo cieszę się z dnia dzisiejszego, który, jeśli dobrze go przeżyję, nie będzie tylko oczekiwaniem na lepsze czasy. 

Dziś wiem, że choć każdy dzień to część naszej historii, to też wysiłek, czasami ponad nasze siły, za którym nie będę tęsknić. Bo przyjdą kolejne dni. Możliwe, że jeszcze gorsze, bo przecież małe dzieci to małe problemy, duże dzieci to duże problemy. Niektóre troski miną, ale zastąpią je inne. Prawdopodobnie już wkrótce nie będę wstawać o 5:30 w sobotę, za to o 20 nie będę mogła, tak jak teraz, zamykać drzwi od sypialni, w której smacznie śpi mój siedmiolatek. Już za niedługo możliwe, że o tej 20 będę jeszcze służyć pomocą przy odrabianiu zadań domowych.

Nie będę tęsknić do tych czasów. Z ulgą się z nimi pożegnam, w końcu ileż można trwać w tym stanie? Ile sobót można witać wschód słońca? Ile piesków można pogłaskać? Ile kotków ulepić? Ile domków narysować? Ile razy można przeczytać Pippi? Ile razy można obejrzeć Krainę Lodu? Ile lat można podcierać cudzą pupę? Ile razy można bez absurdu powiedzieć “nie liż tego”! Nie będę tęsknić. 

Mówi się, że dzieci mamy tylko przez chwilę. Cóż to za bzdura! Dzieci mamy do ostatniego naszego oddechu. Dobrze, że niektóre momenty rzeczywiście trwają tylko chwilę. Gdyby trwały dłużej, możliwe, że niejedni rodzice by tego nie przeżyli. Znad sterty czwartego dzisiaj prania, wznoszę toast. Za to, co przed nami! Za tym, co było, nie będę specjalnie tęsknić.

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:i

    • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
    • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
    • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
    • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!