Matki, które szczególnie podziwiam.

Są dni, w którym jedynym wytchnieniem w macierzyństwie jest fakt, że opieką nad dziećmi dzielę się z mężem. W te dni, kiedy o 19 wydaje mi się, że nie przeżyję kolejnego ataku histerii, nie odpowiem bez zniecierpliwienia na tysięczne maaamo, że za chwilę oszaleję. To wtedy mąż, w przebłysku rodzicielskiej solidarności, daje moment wytchnienia. I ja mogę, choćby na moment, wyjść. Nawet jeśli jest to wyjście do łazienki na załadowanie kolejnego prania i policzenie do dziesięciu. Te krótkie przerwy wystarczą, aby jakoś dociągnąć do lepszego momentu. Łatają kolejny dzień.

Samotne matki nie mają momentu wytchnienia. Całymi dniami stoją w pojedynkę na posterunku. Nie mogą, nawet na chwilę, wyjść z siebie. Niosą na swoich barkach ogromną odpowiedzialność za rodzinę, zupełnie w pojedynkę. I chyba nikt nie ma nawet pojęcia, jak bardzo im ciężko.

Nikt nie wstanie w nocy, żeby je wyręczyć w czuwaniu przy łóżku chorego dziecka. Nikt nie zrobi im zakupów, kiedy są chore. Nikt nie poda dzieciom śniadania, żeby mogły ten jeden raz zaspać. Nikt nie pójdzie za nie na wywiadówkę. Nikt nigdy nie powie „zostaw, ja to zrobię”. Muszą same.

Partner daje zwykle ogromne wsparcie. Ta nić porozumienia, świadomość, że tkwimy w tym razem, że możemy na siebie liczyć, jest ogromnie ważna. Pomaga przeżyć każdy dzień. Dzień, w którym pocieszeniem staje się zwykłe przytulenie kogoś dorosłego, kto nas rozumie i wspiera. Samotne matki tego wsparcia nie mają. Często nawet rodzina nie pomaga, krytykując je za rozwód, namawiając do kolejnego związku po śmierci partnera, namawiając do decyzji, których nie chcą podjąć. Możliwe, że po prostu nie mają siły. Nie chcą kolejnych zmian. Nie chcą kolejnych rozczarowań. Boją się kolejnej straty.

Nawet wtedy, kiedy finansowo sobie radzą, muszą przecież zmagać się z łączeniem tak wielu ról. Muszą być na raz w tysiącu miejsc i myśleć zawsze o wszystkim. Jeśli nie kupią chleba, nie będą go miały. Jeśli nie zapłacą rachunków, zabraknie im prądu. Jeśli coś w stosunku do swoich dzieci zaniedbają, nikt inny tego nie nadrobi.

A co, jeśli nie radzą sobie finansowo? Walki o alimenty, uwłaczające procesy o jałmużnę, która nie starcza właściwie na nic. Czas, który wolałyby spędzać z dziećmi, a który spędzają w pracy, żeby załatać wszystkie budżetowe dziury. A i tak nie starcza do pierwszego.

Te ciągłe obawy o przyszłość i wyrzuty sumienia, bo przecież niepełna rodzina, bo ojca dzieciom brakuje. Jak im to wytłumaczyć, że tatuś umarł, odszedł, nie wróci, albo że podjęły decyzję o ucieczce, że ktoś ma nową rodzinę, że nie ma czasu. Jak wytłumaczyć nieobecność kogoś najważniejszego? Jak wytłumaczyć dzieciom dorosłe dylematy?

Samotne matki, podziwiam Was. Wiem, że często nie macie żadnej taryfy ulgowej i nikt tak naprawdę nie docenia tego, z czym codziennie się mierzycie. Podziwiam Was za podwójną robotę, którą wykonujecie co dnia. Za podwójny stres, który Was codziennie zżera. Za podwójne łzy. Za podwójną odpowiedzialność. Jesteście wielkie. Życzę Wam dużo siły i odwagi.

A jeśli życie pchasz z czyjąś pomocą, podziękuj. Tak rzadko potrafimy docenić to, że ktoś dźwiga z nami wszystkie smutki i dzieli radość i nawet wtedy, kiedy nic lepszego nie potrafi zrobić, po prostu jest obok. Naprawdę nie wiemy, jak wiele mamy, dopóki tego zabraknie.

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:i

    • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
    • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
    • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
    • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!