Lubię być mamą.

Taka ze mnie mama. Sama się z siebie śmieję, bo ja lubię być mamą, a mam wrażenie, że mamy teraz taki trend, że im bardziej opowiadamy o tym, jak idziemy na skróty, olewamy i w pewnym sensie uciekamy od dzieci, tym lepiej. Bad ass mom, czyli w ogromnym uproszczeniu „złe matki”, czy też cool mamuśki zawojowały salony i Internet.

Właściwie to też częściowy sukces mojego bloga. Wyzwolenie matek, w których macierzyństwo nie zabiło kobiety z krwi i kości, dziewczyna z marzeniami i hedonistycznym podejściem do życia nie zniknęła wraz z pojawieniem się pieluch, to moje główne przesłanie. Nie zgadzam się na zapominanie o sobie i podporządkowanie absolutnie wszystkiego dzieciom. Mówię nie, bo życie jest jedno i ja jestem w nim również ważna.

ALE

Choć może to niemodne i zacofane – lubię być mamą. Lubię trzymać te moje dzikuski za rękę, czytać piętnasty raz tą samą książkę, celowo przekręcać jeden wyraz, żeby usłyszeć słowa zgorszenia „zgubiłaś może mamusiu”! Lubię te małe dylematy, półgodzinne rozważania czy getry mają być różowe w kropki, czy różowe w paski. Lubię dźwięk słowa mama.

Uwielbiam niezgrabne laurki i kwiaty polne zerwane z dumą specjalnie dla mnie. Lubię radość i zaskoczenie, kiedy coś, co przygotuję bardzo im smakuje. Wynajduję celowo przepisy, które wywołają uśmiech. Dla nich wszystko.

Nie przeszkadza mi to, że cały weekend podporządkowuję dzieciom, a potem czuję się wyeksploatowana jak Stocznia Gdańska. Kiedyś nienawidziłam niedzieli i od południa w sobotę przeżywałam to, że znowu będzie ten głupi dzień, w którym myśli zabierają mnie w czarną otchłań. A teraz jestem komuś w niedzielę bardzo potrzebna. Nie przeszkadza mi pobudka pół godziny wcześniej, żeby zaskoczyć ich pysznym śniadaniem. Jestem zadowolona, że im smakuje ciasto, nad którym „ślęczałam” trzy godziny.

Choć macierzyństwo jest niejakim zniewoleniem, lubię ten stan. Cieszy mnie to, jak moje dzieci na mnie „wiszą”, ładują się na moje kolana, a jak zdarzy im się wylądować w moim łóżku, każdy chce spać koło mamy i jak się nie udaje, muszę poszkodowanemu podarować przynajmniej rękę do trzymania. Ściska mnie serce, kiedy w publicznej toalecie muszę trzymać stopę pod drzwiami tak, żeby moje dziecko widziało, że cały czas tam stoję.

Cieszy mnie pół wolnej soboty, którą spędzam sama. Na drinka z koleżankami szykuję się jak co najmniej jak na studniówkę! Jak ja wtedy doceniam ten chwilowy oddech, to, że mnie nikt nie ciągnie za ramię. Ale najbardziej lubię powroty i to każdorazowe zdziwienie, że wyszłam na cztery godziny, a tęsknię i właściwie rozmawiałam dużo o dzieciach. Lubię być w kręgu mam. Pod każdą szerokością geograficzną tak wiele nas łączy! Lubię te porozumiewawcze spojrzenia, to niewidoczne poklepanie po plecach, ten wybuch śmiechu, kiedy nasze dzieci mówią coś zabawnego. Lubię należeć do tego klubu. 

Lubię być mamą, pójść na zakupy i w przepięknej, nowo otwartej sieciówce, zerknąć tylko na dział dziecięcy. Lubię spędzać piątkowy wieczór w kinie na „Pięknej i bestii”. Lubię czuć dumę z moich dzieci. Choć wiele w życiu osiągnęłam, to z ich sukcesów jestem najbardziej dumna. Lubię poprzeczkę, którą sobie sama czasami stawiam. Chcę być dobrą mamą. I lubię to wyzwanie, choć bywa, że jawi mi się nieskończenie wykańczające. Chcę zapisać w pamięci moich dzieci obraz ciepłego domu, z niedzielnym ciastem na stole, zadbaną mamą i partnerskim związkiem, ale i szaleństwem i odkrywaniem świata. 

Wzrusza mnie odkrywanie podobieństw dzieci do mnie, czy ich taty. Mój syn śmieje się tak samo jak mąż (to chyba w tym śmiechu zakochałam się wiele lat temu), córka ma podobne do moich fobie, a druga stroi te same miny. Cieszę się, że mogę im pokazywać świat. Nie przeszkadza mi wybieranie wakacji pod kątem maluchów i to, że kiedy idę do restauracji muszę spytać, czy jest w niej kącik dla dzieci.

I choć to może niezbyt modne, nie boję się tego powiedzieć – lubię być mamą. To moje życie i jego piękna część. Ona kiedyś minie, zmieni się w inną relację. Będą narzeczeni, synowe, wnuki. Jednak to, że jestem mamą, pozostanie ze mną do ostatniego mojego dnia. I fajnie, bo lubię być mamą. ♥

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:i

    • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
    • Nie masz na nic czasu, w szczególności dla siebie? Kup moje autorskie produkty, które pomogą w ogarnianiu rzeczywistości. Stworzone przez matkę trojaczków – to działa! SKLEP.
    • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
    • Zapisz się do Newslettera. Dzięki temu prosto na swoją skrzynkę dostaniesz info o nowościach i będziesz zawsze na bieżąco.
    • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
    • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia, plaży i kawy!