Jak być matką i nie zwariować?

Ach, powrót do szkoły. Jedne matki się cieszą, bo wróci rutyna, nie trzeba się codziennie głowić nad wymyślaniem rozrywek, w domu będą miały jedno dziecko mniej (pomnożyć razy ilość dzieci w placówkach), niektóre zostaną zupełnie same i przez pierwszych kilka dni będą słuchać ciszy i koić skołatane nerwy nad filiżanką tym razem gorącej kawy. Jeszcze inne martwią się, jak pogodzą etat, dojazdy do szkoły, do przedszkola, do żłobka, wszędzie na czas i bez fochów, zadania domowe, zakupy, obowiązki i jeszcze gdzieś w tym wszystkim magicznie trzeba odnaleźć odrobinę czasu dla siebie, czas z partnerem, czas na sport, rozwój. Jest jeszcze grupa matek, które najbardziej boją się rywalizacji. Tego wykańczającego ostrzału innych matek, które patrzą, oceniają, brwi unoszą. Blee. Od tego wszystkiego aż głowa puchnie. Jak być matką i nie zwariować?

Bo to czasami jest tak. Wstałaś wcześniej, obiecałaś sobie, że będziesz ogarnięta, wyprasowana, będziesz oazą spokoju, ale wszechświat miał jednak inne plany, a Twoje dzieci akurat się założyły, kto szybciej wyprowadzi Cię z równowagi. O 7:45 rano masz wrażenie, że to był bardzo długi dzień. Wpadasz do placówki zziajana, pot po tyłku leci, znowu nie miałaś gdzie zaparkować, zapomniałaś gotówki na szkolną wycieczkę, włosy upięłaś byle jak, bo na nic innego czasu nie starczyło, młodsze dziecko jest zapłakane, po 40 minutowej batalii, której, gdyby nie wizja choroby, o mało nie przegrałaś – znowu chciało z domu wyjść w kostiumie kąpielowym, choć jest 10 stopni. I tak zderzasz się z matką idealną i jej pogardliwym spojrzeniem. Znowu nie dałaś rady. Jakie to szczęście, że doskonale wiesz, że ona akurat DZISIAJ ma lepszy dzień od Twojego, a może wcale nie ma, tylko tak gra? To nie jest pocieszenie, ani nawet porównanie. Po prostu – jak być matką i nie zwariować? Raz na zawsze uwierzyć, że matek idealnych nie ma. Wiesz to, prawda?

Musisz umieć realnie ocenić swoje możliwości, bo wszystkiego się nie da. Wszystko mogą tylko laski z mediów społecznościowych, które nigdy nie są zmęczone, mają zawsze ładnie ułożone włosy, jędrny tyłek, a ich dzieci są uśmiechnięte, bawią się na białym dywanie w drogich stylówkach. Nikt z nas jednak nie widuje takich osób na żywo. Widziałam kilka bardzo znanych blogerek w akcji. Nie na zdjęciu już trochę inaczej wyglądały te ich idealne dzieci, uda też jakby grubsze, a twarz bez miliona filtrów – z przebarwieniami, zmarszczkami i worami pod oczami, jak moja czy Twoja. Wszystkie siedzimy w tym po uszy, niektóre tylko lepiej udają! A pomiędzy idealnym ujęciem jest milion całkiem zwyczajnych minut. 

Żeby jakoś przeżyć macierzyństwo, potrzeba dystansu. Trzeba umieć wypośrodkować. Dzisiaj ugotujesz trzydaniowy obiad, posprzątasz jak w pięciogwiazdkowym hotelu, narysujesz, zaśpiewasz, ulepisz, wypierzesz, wyprasujesz, a potem jeszcze usta umalujesz i z podniesioną głową wparujesz do szkoły, czując, że właśnie rzygasz tęczą. A jutro? Może już jutro będzie ten dzień, kiedy od rana wkurzy Cię wszystko. Ten dzień, kiedy głowa, po niespokojnej nocy, przerywanej czuwaniem, a w końcu pobudce o 5, nie przestanie boleć. Dzień, w którym do 17 będziesz snuła się po domu w piżamie, z rozbabranym każdym kątem, z niedokończonym obiadem i odkurzaczem od rana na środku salonu. Dzień, w którym starczy sił tyko na zamienienie piżamy na rozciągnięty dres, energii na zamówienie pizzy i puszczenie dzieciom bajki. A potem modlenie się o przetrwanie do 19. Dzień, w którym rozczarowanie macierzyństwem sięga zenitu.

Trzeba znaleźć złoty środek, cieszyć się ze zwykłych dni, w które jakoś jest, jak i z tych wspaniałych i wyjątkowych. Te kiepskie przeczekać, przeżyć, zapomnieć. Wszystkiego się nie da! Nigdy nie bierz udziału w konkursach na matkę roku, na żonę idealną, na perfekcyjną panią domu, na pracownika dekady. Po co? Dzieci innych ludzi są ZAWSZE mądrzejsze, sprytniejsze, grzeczniejsze, szybsze, ładniejsze i do wyboru – jeśli Twoje jest brudaskiem, jej jest czyścioszkiem, jeśli Twoje jest niejadkiem – jej je wszystko, Twoje jest śmiałe – co Ty wiesz o życiu z nieśmiałym dzieckiem, Twoje śpi do późna – bez sensu, lepiej wstawać o 4 przynajmniej oni mają więcej czasu razem! Kumasz, co chcę powiedzieć? TO NIE MA SENSU! Nigdy w życiu tego nie wygrasz. A skoro nie wygrasz, to po co w ogóle startować

Jak być matką i nie zwariować? Zaufaj sobie i rób tak, jak dobrze jest dla Ciebie, Twoich dzieci i Twojej rodziny. Nie teściowej czy Halince spod czwórki. TOBIE. Mam koleżankę, której dzieci notorycznie jedzą płatki z mlekiem na kolację. No i co? Jedzą, bo lubią, są okazami zdrowia, a ona z matek, które robią własne przetwory, jedzą ekologicznie i ultrazdrowo, nie jest to kwestia ani lenistwa, ani wygody (a nawet gdyby to co, na stos z nią?). Ale dzieci przy kolacji robiły cyrki, raz tatuś podał płatki i było bez focha. Działa? Działa. Okazjonalnie próbuje im coś innego zaproponować, ale lubią płatki, a ona nie czuje potrzeby z tym walczyć. Woli spokój i miłą atmosferę. Przecież do końca życia tak nie będzie, przeczeka. 

Swoje dzieci odpieluchowałam, kiedy były na to gotowe, smoczki odstawiłam, kiedy dla mnie nadeszła najlepsza na to pora, dawałam i zupki kremiki, które gotowałam po nocach, na rowerze nauczyły się jeździć wtedy, kiedy chciały. Nie żyję standardowo, dlaczego więc miałabym swoje dzieci wciskać w ciasne pudełko podręcznikowych wyznaczników? Co mi to da oprócz stresu, nieprzespanych nocy i nerwów? Wychowując trojaczki od początku byłam skazana na porażkę. Kiedy to zrozumiałam, rozdałam wszystkie poradniki, odlubiłam wszystkie strony, które próbowały, pod płaszczykiem dobrych rad, wpędzić mnie w poczucie winy, koleżanki ograniczyłam do tych, które nie chcą się tylko pocieszyć, że w porównaniu ze mną mają gorzej/lepiej/bardziej. Od dawna  robię tak, żeby grało i buczało. Jeśli jakaś metoda działa u Ciebie w domu – jest dla Ciebie niezawodna – to jest najlepsza metoda. Brawo Ty! Absolutnie nikt nie ma prawa Cię za to krytykować i się wtrącać. Raczej powinni bić Ci prawo – jesteś wynalazcą.

Życie to nie Instagram, gdzie wszyscy wrzucamy zwykle najlepsze ujęcie. W życiu, podobnie jak w aparacie, mamy tylko jedno dobre zdjęcie, a na innych siata z biedry na drugim planie, otwarte drzwi do kibla, pięćdziesiąt zdjęć z pryszczem na nosie, z modnych poszarpanych dżinsów wystają majty z golfem, na stole kulinarny przegląd tygodnia, na salonach przytulny burdel, ktoś ziewa, ktoś zamknął oczy, ktoś płacze, kogoś boli głowa, zabrakło mleka, a na wycieraczce stoją ubłocone buciory. Życie no. Jak być matką i nie zwariować? Nie daj się. Nie wierz w te iluzje, tylko rób swoje, żeby babeczka z lustra od czasu do czasu witała Cię uśmiechnięta od ucha do ucha, z kciukiem podniesionym w górę i mrugająca okiem. 

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:

  • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
  • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
  • Nie masz na nic czasu, w szczególności dla siebie? Kup moje autorskie produkty, które pomogą w ogarnianiu rzeczywistości. Stworzone przez matkę trojaczków – to działa! SKLEP.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
  • Zapisz się do Newslettera. Dzięki temu prosto na swoją skrzynkę dostaniesz info o nowościach i będziesz zawsze na bieżąco.
  • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i plaży.