Internetowi specjaliści od wychowania dzieci.

Codziennie dziękuję za Internet. Dzięki niemu dowiaduję się, jak żyć. W naszym skomplikowanym świecie, to cenna instrukcja. Z głębi serca chcę podziękować głównie mamom. Tym lepszym mamom. To ich „nie chcę się wtrącać, nie zrozum mnie źle, ale…”, pouczające artykuły, tagi i linki, prawdopodobnie uratowały życie i zdrowie moich dzieci. Internetowi specjaliści sprawili, że wiem, jak żyć i co wybrać, aby moje dziecko rozwijało się prawidłowo.

Zaczęło się od tego, że wybiłam sobie z głowy fakt, że moje dzieci się urodziły. Cesarka to nie poród, bo to operacja! Słowa na „p” nie godna jestem używać, bo przecież nie rodziłam, a dopóki nie urodzę w bólach, nie jestem prawdziwą matką, ba, kobietą nawet nie jestem, a wyrodną, wygodnicką lafiryndą, która nie potrafiła się poświęcić. I ta cesarka też ze znieczuleniem, gdzie zew natury? Ból to dar, prawdziwe kobiety cierpią.

Nigdy nie wiedziałam do końca o co chodzi z pytaniem „karmiłaś”? No, karmiłam, nie głodziłam przecież, jak widać, pięć lat jakoś przeżyło. Otóż teraz dopiero wiem, co kryje się za tym pytaniem. Macierzyństwo to wojna, w której jedną z bitew jest karmienie piersią. I ja, niegodna, przegrałam tą bitwę! Naiwnie dałam się ponieść kłamliwym reklamom koncernów produkujących mleko modyfikowane. Dobrze, że mam Internet i inne mamy, które otworzyły mi oczy na truciznę, którą lekkomyślnie pompowałam moje dzieci!

Gdyby nie tysiące postów, nie wiedziałabym też, że zniżam się do poziomu najgorszej matki na świecie, jeśli w towarzystwie moich dzieci wyciągnę telefon. Wstyd! Przez trzy godziny w parku muszę towarzyszyć moim dzieciom na każdym kroku, trzymać mocno za rękę, chwalić opisowo i zabawiać kreatywną rozmową. Przecież mogą upaść, ziarenko piasku może dostać się do ich skarpetek, a już nie daj Boże, ominie mnie jakaś piękna chwila, tudzież idealna babka z piasku. Dopiero teraz widzę, jaką byłam egoistką.

Internetowi specjaliści zaoszczędzają mi mnóstwo czasu. Nie muszę już sprawdzać prognozy pogody – Internet lepiej wie, czy moje dziecko potrzebuje czapeczki. Nie muszę chodzić do żadnych lekarzy – w Internecie, za darmo, mam wszystkie specjalizacje pod klawiaturą. Wysypka, nieprzespana noc, atak histerii – na wszystko znajdzie się grupa wsparcia gotowa udzielić diagnozy.

Fakt, że pozwalam moim dzieciom przychodzić w nocy do mojego łóżka, pominę. Rozumie się samo przez się, że wskazuje on tylko na jedno – PA-TO-LO-GIA, której jestem winna, Wysoki Sędzio Internetów.

Prawdopodobnie do teraz uważałabym, że zabranie moich dzieci na pizzę jest ok, gdyby nie te spojrzenia. Te same, kiedy oferuję paluszka, lub kiedy wyciągam z torebki orzeszka. Tyle alergenów! Gluten!! Biała śmierć!!! Bez tych pouczających wykładów, na pewno na śniadanie dawałabym mojemu dziecku puszkę coli i frytki. Dziękuję! Wcześniej nie miałam pojęcia o odżywianiu. Jak to dobrze, że mądrzejsza ode mnie mama otagowała mnie na zdjęciu przedstawiającym zawartość Nutelli. Ten dzień zmienił moje życie! Dotychczas myślałam, że w środku jest mix brokułów ze szpinakiem.

Moje zrozumienie negatywnego wpływu bajek na psychikę dziecka też bliskie było zeru. Szczerze powiem, że nie miałam pojęcia, że te 10 minut, w których moje dziecko zetknie się ze zdobyczami nowoczesnej techniki i weźmie do ręki iPad czy iPhone, spowoduje nieodwracalne skutki w jego rozwoju. Prawdopodobnie mózg mojego dziecka nigdy już nie będzie taki sam. Obudziłabym się pewnie dopiero wtedy, kiedy moje bezrobotne, nieporadne życiowo, 40 letnie dziecko, nadal spędzałoby dni wylegując się razem z kotem na kanapie w moim salonie, oglądając Psi Patrol i podjadając czipsy. Jak to dobrze, że w porę oprzytomniałam!

Cieszę się, że Internetowi specjaliści przesłali mi link zachwalający drewniane zabawki, ciuszki z czystej bawełny i czarno-białe pokoje, piętnujący jednocześnie jakąkolwiek sztuczność. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo plastik i kolor szkodzą na zdrowie psychiczne, rozwój, inteligencję emocjonalną, a co za tym idzie, na przyszłość! W trosce o zbalansowany rozwój, pozbywamy się koloru z życia naszych dzieci. Kolor to wróg, tylko czerń i biel umożliwiają prawdziwą intelektualną stymulację, od pierwszych dni życia. Kolor doprowadza do segregacji i braku tolerancji! Dziewczynki też mogą nosić spodnie, a chłopcy kolor różowy! Matko, nie szufladkuj!

Dziękuję też za to, że Internetowi specjaliści uświadamiają mi codziennie, jakie to moje dzieci są uwstecznione. Nie wymawiają r, nie czytają, nie piszą, nie grają w szachy, tabliczka mnożenia jest im obca, o zgrozo. Z całą pewnością to, że nadal ich ulubionym słowem jest „kupa”, jest wynikiem traumy z wcześniejszego dzieciństwa, którą zafundowałam im zerowym zainteresowaniem muzyką klasyczną, której nie puszczałam brzuchowi w ciąży, brakiem organicznej, wegańskiej, bezglutenowej i ekologicznej diety, w zamian karmieniem pełnymi trucizny mieszankami i oglądaniem ulicy Sezamkowej.

Doszło do mnie, że pokazywanie swoich słabości, w postaci utraty cierpliwości i podniesienie głosu do niebezpiecznego poziomu decybelów, inaczej zwanego krzykiem, absolutnie nie powinno nigdy się zdarzać w domu, w którym mieszkają dzieci. To wszystko może spowodować, że moje dziecko na zawsze zamknie się w sobie, nie będzie potrafiło z nikim stworzyć satysfakcjonującej relacji, będzie nieśmiałe i zagubione, latami lecząc się z kompleksów, których nabawiło się w domu, w którym ktoś podniósł głos.

Niedopuszczalne jest też używanie słów zaraz, potem, jestem zajęta. Przecież chciałam mieć dzieci! Tak więc teraz powinnam być na KAŻDE ich zawołanie. Jedyny możliwy, trzydaniowy obiad z kompotem, można  przecież ugotować o 22, pranie rozwiesić przed północą, zaraz po tym, jak już zrobię zakupy, poprasuję, przetrę podłogę i zmienię pościel. Prawdziwe matki tak właśnie się relaksują, przy desce do prasowania. Pora przemyśleć swoje priorytety i wyzerować kalendarz, aby w każdej możliwej chwili być matką zwartą i gotową.

Jak to dobrze, że naokoło są tacy, którzy wiedzą lepiej i nie boją się podzielić tą wiedzą ze światem! Dzięki nim wiem, jaką okropną jestem matką. Kto wie na kogo wyrosłyby moje jedzące pizzę, oglądające bajki dzieci, gdyby nie Internetowi specjaliści!

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:i

    • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
    • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
    • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
    • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!