Dlaczego boli ją głowa.

Dzisiejszy post jest dla wszystkich tych, którzy nie wiedzą jeszcze, skąd się wzięła najsłynniejsza żeńska wymówka. Dlaczego boli ją głowa? I nie jest to tylko wiadomość do napalonych mężów. Niech czytają też nadgorliwe teściowe z Alzheimerem, który to niedobry Niemiec zagrabił im wspomnienia ich własnych macierzyńskich podbojów, pozostawiając w zamian watę cukrową, tęczę i brokat. Bezdzietni znajomi też mogą się przyuczyć.

Boli ją głowa, bo znowu usłyszała od rodziców jedynaków „Jak wspaniale, że masz więcej dzieci! Mogą się ze sobą bawić”. To jest taki komentarz, na który matka więcej niż jednego dziecka nie wie, czy wybuchnąć histerycznym śmiechem, czy sypnąć ironią, czy może powiać grozą. Przypomina sobie wtedy poranek, w którym syn powiedział do córki, że urwie jej głowę, jak nie odda mu samochodzika, jedna drugą nazwała głupią grubaską, a na koniec powiesiła na drzwiach swojego pokoju wielki STOP tłumacząc, że rodzeństwo nie ma tam wstępu. Dzieci, które mieszkają pod jednym dachem kłócą się o bajkę, jaką będą oglądać, o to, kto siedzi koło mamy, czyje jabłko jest większe i kto pierwszy dostanie kanapkę! Nawet jak w sklepie wybiorą sobie sami loda, już w drodze powrotnej go nie chcą. Bo chcą takiego, jak ma siostra! Dzieci uwielbiają się przepychać i kłócić nawet o to, kto oddycha czyim powietrzem. Rzeczywiście, wspaniale się ze sobą bawią, kochające aniołeczki. 

Boli ją głowa, bo jest matką jedynaka i znowu ktoś ją dzisiaj spytał kiedy następne, czy czasem jej się nie nudzi, czy się nie boi, że to ostatni dzwonek i czy nie wiem, że dziecko potrzebuje rodzeństwa?!

Boli ją głowa, bo dzieci krzyczą. Mimo tego, że mają zupełnie nowe nogi, oraz całkiem sprawne uszy, z jakiegoś powodu uważają, że głos jest najfajniejszy, kiedy się krzyknie. Tak na cały regulator oczywiście. I skoro są małe, wykminiły, że możliwe, że też słabiej je słychać. Dlatego krzyczą.

Boli ją głowa, bo właśnie usłyszała maaaamo trzysta pięćdziesiąt razy w ciągu dwóch godzin. Dwieście razy po „mamo” wystąpiło „dlaczego”. Dzieci pytają cały czas o to samo. Jakby myślały co najmniej, że jeśli 17 razy zadadzą do samo pytanie, zmieni się odpowiedź i w końcu usłyszą to, co chciały usłyszeć od początku.

Boli ją głowa, bo musi w kółko prosić o to samo. Załóż skarpetki, posprzątaj zabawki, wytrzyj nos, umyj ręce, usiądź. Ale dzieci nie słuchają. To znaczy słyszą bardzo wyraźnie, kiedy zaszeleści papierkiem od batonika, a już na pewno słyszą doskonale, kiedy ten jeden raz się zapomni i krzyknie „cholera jasna”. Nie słyszą tylko wtedy, kiedy ona o coś prosi.

Boli ją głowa, bo ktoś stale jęczy. Albo coś chce, albo czegoś nie chce, albo jęczy, bo chce coś wymóc. Ileż można jęczeć? I czy jęczenie nie powinno się skończyć z pewnym wiekiem? A jeśli tak, to dlaczego on znowu jęczy, że za dużo wydała?

Boli ją głowa, bo choćby przydźwigała wory żarcia, nagotowała hektolitry zupy i napiekła ciast, nigdy nie ma co jeść. Wszystko zeżrą, wypiją i chcą jeszcze. Codziennie. I jeszcze wszystko ubrudzą. Wszystkie gary i ciuchy. Czasem sobie myśli, że fajnie by było to wszystko wrzucić razem do wanny, polać wybielaczem i płynem do naczyń i potraktować wężem ogrodowym albo Kärcherem pod ciśnieniem.

Boli ją głowa, bo w domu nikt nie śpi. Albo on chrapie, albo dziecko chore, albo lew w szafie znowu straszy, albo się martwi co jutro nagotować, żeby chodzące układy pokarmowe choć na chwilę przytkać.

Boli ją głowa, bo choćby cały weekend oddawała się przyjemności pucowania chałupy, w poniedziałek znowu wszędzie jest syf. Albo ona jest czysta, albo dom, albo dzieci. Nigdy na raz.

Boli ją głowa, bo znowu coś musi. Nie to, że chce, musi. Musi wstać, musi nakarmić, musi zawieźć, musi uprać, musi iść porozmawiać z nauczycielem, musi. 

Boli ją głowa, bo jest jedyną osobą w całym domu, która zauważa, że skończył się papier toaletowy, nie ma mleka, z dzieckiem trzeba iść do lekarza, pies się podejrzanie drapie, teściowej trzeba kupić prezent, długi weekend zaplanować, gary ze zmywarki wyciągnąć, a w aucie świeci się czerwona kontrolka.

Boli ją głowa, bo nie ma siły setny raz prosić, żeby ktoś, do cholery jasnej, trafiał wreszcie brudnymi majtkami do kosza z bielizną.

Boli ją głowa, od wiecznego przypominania, nawoływania, robienia list. Bo jej list rzeczy do zrobienia, kupienia, naprawienia nie robi.

Boli ją głowa, bo w domu oprócz niej nikt nic nie może znaleźć. A ona idzie i znajduje. Dokładnie tam, gdzie miało być i gdzie mówiła, że leży. Cud. 

Nie napiszę nic więcej, bo aktualnie boli mnie głowa. Pół dnia parowałam skarpetki. Całe życie pod górkę.

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:i

    • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
    • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
    • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
    • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!