Bieda. Tym razem nie odwracaj wzroku.

Bieda. Wiesz jak smakuje? Ja w sumie nie wiem. Wyobrażam to sobie tylko. Odkąd mam dzieci – częściej. Niedawno moja córeczka weszła do zimnego pokoju i ściskając mocno moją dłoń, z płaczem na końcu nosa wyszeptała “Mamusiu, tak bardzo mi zimno”. Pomyślałam wtedy o wszystkich rodzicach, którzy słyszą to zdanie każdego zimowego wieczora. I jeszcze “Tato, jestem głodny”. “Nie chcę już spać na podłodze”. “Dlaczego Ty nie jesz, Mamusiu”?

Bieda to coś, od czego odwracamy wzrok. Przecież jest tak wiele organizacji, ktoś na pewno tym ludziom pomaga. Ktoś się nimi zajmie, pomoże. Co mnie to tak naprawdę obchodzi. Sam nie mam, ciężko pracuję, czemu mam komuś coś dawać? Mnie nikt nie daje. Bieda napawa nas niejednokronie obrzydzeniem, nie chcemy mieć z nią nic wspólnego.

Już nie pamiętam jak to się zaczęło. Pamiętam za to bardzo dobrze każdą rodzinę, której udało się pomóc. Najbardziej chyba samotnego ojca, którego porzuciła żona. Wymienił tylko kilka rzeczy, wszystkie dla syna. To od wolontariusza dowiedzieliśmy się, że mieszka też z nimi schorowana Babcia, że dom jest w ruinie, że brakuje wszystkiego, czajnika, koca, ręczników, butów. Tych kilka wymienionych, najpotrzebniejszych rzeczy, mieliśmy w kilka chwil. Ponowiliśmy prośbę o więcej potrzeb, mieliśmy duży budżet, zebrało się kilka grup znajomych. Ojciec ponownie odpowiedział, że on nic nie potrzebuje, bo choć chodził w dziurawych, wiosennych butach, cały czas prosił tylko o rzeczy dla syna. Kupowałam zeszyty dla obcego dziecka, sama jeszcze wtedy nie byłam mamą. Nie mieściło mi się to w głowie, że ktoś żyjący w skrajnej biedzie może potrzebować zeszytu. A dla tego ojca ten zeszyt był symbolem. On chciał, żeby jego syn przez chwilę nie czuł się gorszy, żeby przez moment było normalnie. Dopiero jako matka to zrozumiałam.

Kolejną rodziną, którą zapamiętam, była matka, samotnie wychowująca dwóch synów, z których jeden cierpi na astmę. Przez ciągłe hospitalizacje kobieta nie może podjąć stałej pracy. Mąż zostawił ją z ogromnymi długami, po zapłaceniu wszystkich rachunków zostaje 25 zł na osobę, na miesiąc, to tyle ile kosztuje mnie bilet do kina. Matka się nie poddaje, na liście sukcesów w poprawianiu bytu jest socjalne mieszkanie, które udało jej się wybłagać. Na pierwszym miejscu potrzeb inhalator, piżama “taka do szpitala”, kurtka na zimę.

Rodzina wielodzietna, mieszkająca w ruderze. Dużo dzieci. Pierwsza potrzeba małej Ani – chciałabym bardzo mieć łóżko, swoje, tylko dla mnie, żebym już nie musiała spać z siostrą i bratem. I od małego Piotrusia – chciałbym jajko niespodziankę, takie jak w telewizji. Matka jako największe marzenie wymieniła nocną lampkę.

Jest ich 3 miliony Polaków, żyjących w ubóstwie.

Bieda dotyka najbardziej dzieci, które niczemu nie są winne. I tych, którzy zostali wystawieni poza społeczny margines, nikt o nich nie pamięta.

Idea Szlachetnej Paczki bardzo do mnie przemawia. Nie pomagam komuś tam, gdzieś, wrzucając jakąś kwotę do bezimiennej puszki. Pomagam konkretnej rodzinie, może to moi sąsiedzi? Pomagam rodzinie, która przeszła selekcję. To strasznie brzmi, bo jak można ocenić biedę? Jak wybrać tych, którzy próbują wyrwać się z objęć skrajnego ubóstwa? Ta selekcja jest po to, aby wykluczyć rodziny roszczeniowe, takie, którym się nie chce, a wybrać te, które aktywnie przeciwstawiają się przeciwnościom losu.

Paczka ma być motywatorem, impulsem do zmiany, zachętą do działania. Nie może przyzwyczajać do pomocy osób trzecich, nie ma uczyć bezradności i liczenia na to, że zawsze znajdzie się ktoś, kto pomoże. Poznajemy historię rodziny, wydarzenia, które sprawiły, że znalazła się w trudnej sytuacji. Poznajemy też teraźniejszość, to, w jaki sposób rodzina próbuje ją poprawić.

Paczka jest mądrą pomocą – pomagamy, aby sprawić, że człowiek zacznie sobie sam radzić w życiu. Podniesie się w nim poczucie własnej wartości i zmotywuje go do pracy. Przecież KAŻDY JEST KIMŚ. Nie oceniamy ludzi, ale wspieramy, by mogli z siebie dawać jak najwięcej. Twórcy paczki marzą, aby zasada „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” na nowo połączyła Polaków. Ich wizją jest Polska, w której każdy człowiek radzi sobie w życiu, a gdy jeden upada, reszta jednoczy się, by mu pomóc. Tak, by powstał i znowu wygrywał.

Paczka różni się od innych akcji charytatywnych tym, że łączy i pozwala na wzajemne spotkanie wolontariuszy, darczyńców i rodzin. W tym przedświątecznym czasie mamy naprawdę bliski kontakt, dużo rozmawiamy, jeśli jest obopólna zgoda, darczyńca poznaje rodzinę. To są naprawdę piękne i wzruszające chwile. Darczyńca doskonale wie, komu pomaga, zna historię rodziny i jej potrzeby.

Tym, co wyróżnia paczkę jest to, że wymaga wysiłku i zaangażowania. Naprawdę możemy poczuć, że pomagamy i zobaczyć efekty swoich działań – poznajemy rodzinę, uzgadniamy, co w paczce powinno się znaleźć, kupujemy potrzebne rzeczy, pięknie je pakujemy. Te wszystkie działania mają pokazać, że nasi obdarowywani są dla nas ważni, że nie chodzi tylko o rzeczy materialne, a o poświęconą uwagę i czas, o to, że im kibicujemy i wierzymy, że ich los może się poprawić, a oni sami mają tę siłę do zmiany swojego życia. Ta wiara i świadomość, że jest ktoś, kto w nas wierzy i o nas myśli, to najpiękniejszy prezent dawany corocznie w ramach Szlachetnej Paczki.

Pomagam, bo chcę wierzyć, że świat bywa dobry, że można komuś dać szansę, poklepać po plecach i powiedzieć “zobacz co dziś dla Ciebie mam, ktoś i o Tobie dzisiaj pomyślał”. Chcę wierzyć, że przed tym jedynym takim dniem w roku ktoś nie odwraca wzroku. Chcę dać nadzieję na lepsze jutro. I w Wigilię, dzieląc się opłatkiem z najbliższymi, wiem, że wiele pokrzywdzonych rodzin dzięki tej pięknej inicjatywie też przeżywa dzisiaj magiczne Święta.

Lubię zobaczyć moich znajomych, czasami wielkich chłopów, którzy do nocy pakują paczki i uśmiechają się pod nosem, łamiącym głosem, ze łzami w oczach mówiąc “o zobacz co się jeszcze udało załatwić”.

Przy każdej edycji cieszę się jak dziecko, kiedy uda się coś, co wydawało się nieosiągalne. Opał na dwie kolejne zimy. Wyremontowana łazienka, żeby chłopiec z astmą mógł się wykąpać bez towarzystwa pleśni. Nie tylko nowe, własne łóżko, ale i różowa pościel dla małej Ani. Zapasy jedzenia, odzieży, chemii, przyborów szkolnych na cały kolejny rok.

Cieszy mnie, kiedy uda się już zorganizować wszystkie potrzebne i mniej potrzebne rzeczy i możemy sobie pozwolić na prawdziwe prezenty. Coś, co sprawi przyjemność, a nie tylko umożliwi przeżycie. Perfumy dla matki, która ich nigdy nie miała. Apaszka dla Babci. Lalka Barbie, taka jak w telewizji.

Na końcu opłatek, drżącymi rękami wkładany do świątecznej kartki wraz z niewypowiedzianym życzeniem z głębi serca.

Może i Ty 21 listopada wejdziesz na stronę Szlachetna Paczka, przeczytasz kilka gryzących gardło historii i wybierzesz kogoś, komu odmienisz los*? To takie proste. Razem możemy więcej.

Warto pomagać.

W tekście wykorzystałam fragmenty rozmowy z Kasią, wolontariuszką Szlachetnej Paczki, autorką kreatywnego bloga Mummy”s World.

Zdjęcie www.pixabay.com

*Jeśli nie chcesz lub nie możesz aż tak bardzo się angażować, na stronie Paczki znajdziesz inne, mniej absorbujące sposoby pomocy potrzebującym.

Wraz z przyjaciółmi nagraliśmy film o tym, jak nasza Paczka robi Paczkę.

 

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:

  • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
  • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
  • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!