Martyna Wojciechowska powiedziała kiedyś, że macierzyństwo jest jak wyprawa na Everest, z tą różnicą, że ta wyprawa nigdy się nie kończy. Mnie się bardziej wydaje, że macierzyństwo to zdobywanie Everestu po ciemku, w japonkach i bez mapy. Ale nigdy nie ciągnęła mnie wspinaczka, więc co ja tam wiem, na Everest raczej nie wejdę. Przebiegłam za to maraton, regularnie biegam połówki i z mojej perspektywy macierzyństwo jest jak maraton. Czytaj dalej